Patrze, idzie, skejcik. Zamiata dupskiem i macha rękami. Wozi sie qurwa. Zaciskam dłoń na moim Nożu. Jednym kopniakiem w kolano powalam go na ziemie. Zaciągam za nogi za smietnik. Przestał być taki odważny z Nożem przy twarzy. - Jesteś skejtem? Cisza. - Wyglądasz mi na skejta. Kiwa pustym łbem jagby zrozumiał pytanie. - Czyli qurwa jestes skejtem? - Nie mam komórki. - Ubierasz się jak skejt, wozisz się jak skejt. Jeździsz na desce? - W plecaku mam 20 złotych. - Czy jeździsz na desce się qurwa pytam. - Co? Troche. - Troche qurwa? A kickflipa zrobisz? - Co? Nie. Nie bij mnie. - I ty się qurwa masz za skejta? - Co? Zostaw mnie. Prosze. - Milcz psie kqurwa! Cisza. - Spójrz na mnie. Wytrzeszcza gały. - Jak myslisz qurwa. Jestem skejtem? - Co? Nie. - Bo co qurwa? Bo nie mam skejtowskich spodni ani skejtowskiej bluzy? - Co? Weź bluze. Nie bij. - I tu sie kurwa mylisz. - Co? W plecaku mam 20 złotych. - Jeżdże na desce i potrafie zrobić kickflipa. - Znam goscia z fajną komórką. - Ale qurwa i tak nie jestem skejtem. - Będzie tu szedł niedługo, pokaże ci który. - Widzisz moją bluze? - Taki w okularach z aparatem. - Widzisz qurwa moją bluze? - Co? Widze. - Wiesz co znaczy ten symbol? - Nie. - A jak myslisz qurwa? - Nie wiem. - Gówno. Cisza. - Nosze go bo fajnie wygląda. - Tamten gościu zaraz przyjdzie. - Skup się qurwa! Cisza. - I ty też jesteś gówno chodź fajnie wyglądasz. Chciałem go lekko naciąć na mordzie. Zeby miał fajną blizne, na którą by kumple patrzyli z zazdroscią. A ten dureń zaczoł się szarpać. Dobrzę że śmietnik był prawie pełny. Rano wywieźli.
Dodaj komentarz